poniedziałek, 31 października 2011

rozprawa/court hearing

Byłem dziś w sądzie jako świadek w sprawie już z przed dwóch lat. Gościu postanowił ćwiczyć ciosy karate na kolarzach czyli na mnie i moim bracie. Prawdopodobnie kilka rozpraw i kara finansowa powinna go nauczyć kultury na drodze. Chociaż gdyby tak postępować z wszystkimi takimi kierowcami w Polsce to trzeba by było spędzać każdy dzień w sądzie./Today I was in the court as a witness concerning the case which happened 2 years ago. The guy decided to do karate with two cyclists. Probably a few hearings and a fine should teach him how to behave on the road. Although if we were to do the same thing with all drivers like these we would have to spend every day in the court.

niedziela, 30 października 2011

z trasy/on the road

Miało być spanie do 20stej a tu proszę. Forma idzie w górę :) Mamy dopiero październik więc spokojnie. Na trasie dwa podjazdy i całość wyszła około 130/140km. Na drugim podjeździe kolega mile mnie zaskoczył i pokazał gdzie się ta górka kończy :) Za tydzień się nie odegram bo już w niedzielę mam lot do Francji./
I was supposed to sleep until 8pm but I guess I've made some progress... We're in the end of October so I have to take things easy. Today 130/140kms and two hills. My friend surprised me on the second one and showed me where it finished :) I won't take the revenge on him cause next week I'm flying back to France.

sobota, 29 października 2011

na drodze/on the road

Nie spodziewałem się, że taki będzie powrót. Pierwszy dłuższy trening około 120km i obudziłem się na telexpress. Jutro mnie czeka 130km więc po treningu obudzę się chyba na fakty. /I didn't suppose that my comeback would look like that. The first longer training and I got up just before telexpress. Tomorrow I am supposed to make 130kms so after the training I guess I will wake up just in time for fakty.

piątek, 28 października 2011

na drodze/on the road

Myślałem, że okazji żeby pisać nie będzie za wiele ale chyba zawsze jest coś do pisania. Dzisiaj miała być zwykła przejażdżka siedem dyszek. Zaczęło się od oszołoma w oplu, który musiał na mnie trąbić i pokazywać gdzie jest moje miejsce czyli na kilometrowym odcinku zawalonej kamieniami ścieżki rowerowej. (ci kretyni myślą, że jak są w samochodzie i widzą kogoś na rowerze to są nadludźmi a my jeździmy po bułki do sklepu a dlatego na rowerze bo nas nie stać na samochód). Parę kilometrów dalej odkręciła mi się korba i trzeba było zrobić pitstop u kolegi w sklepie./I thought that there wouldn't be anything to write about but I guess that there is always something to write. Today I was supposed to ride a usual circuit of 70kms. The day started with a guy in opel who was hooting at me and showing where my place is, that is on the 1km length dirty cycle lane. (these morons think that when they drive a car they have supernatural powers and we ride a bike just because we can't afford a car and we are obliged to use them to go shopping). A few kms later on my crank unscrewed and I had to stop at my friend's shop to repair it.

czwartek, 27 października 2011

wobec gumy wszyscy równi

Tak się zastanawiałem. Chciałby zobaczyć Lance albo Gilberta stojących na drodze i zmieniających gumę, albo tak jak ja dzisiaj jadących z pompką w ręce i stających co 5 km żeby dopompować bo powietrze wolno schodzi. Każdego kolarza do spotyka... Mam nadzieję, że limit gum na przyszły sezon już wyczerpałem/
I was thinking. I'd like to see Lance or Gilbert on the road changing a tube or like me today riding home with a pump because the air was leaving slowly. Every cyclist must have experienced that... I hope I've already run out of bad luck this year.