Drugi dzień w robocie nie należał do najłatwiejszych. Spóźniłem się 4 min. Na szczęście szef był wyrozumiały. Potem 4 godziny przy taśmie przerywane tylko rozmową. Jak to po robocie musiałem odpalić browara. Nie było coli w lodówce, więc żywiec wszedł jak masło :) Jutro ostatni dzień pracy w Polsce, a potem wyjazd w delegację do Francji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz