środa, 1 lutego 2012
ranty, ranty, ranty
Czułem się dzisiaj całkiem nieźle. Na pierwszym rancie zostało nas 15tu chociaż raz postanowiłem zejść na koniec i tak jechałem po trawie i kamieniach przez 5km. Potem była górska premia i dałem się ograć przez gościa z vacansoleil, a szkoda bo jutro bym jechał w koszulce. Doszli nas na 60km i na 5dych do mety złapałem gumę. Przez moment miałem stracha bo w tym samym czasie gościu od nas złapał gumę i bałem sie, że nasz ds nas nie zauważy. W końcu po 20km doszedłem i już przez 30km aż do mety jechałem na kicie a przesuwałem się tylko jak ktoś przede mną strzelił. Jutro postaram się zabrać w coś na początku. Może jeszcze powalczę o koszul.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pas mal , la traduction en français avec google ,tu devrais regarder , on c est bien marré avec le frangin , bon courage , nous pendant ce temps la on boit le pinart à ta santé mon père , fait nous du bon boulot demain
OdpowiedzUsuńsigné les alcolos anonymes