piątek, 28 października 2011

na drodze/on the road

Myślałem, że okazji żeby pisać nie będzie za wiele ale chyba zawsze jest coś do pisania. Dzisiaj miała być zwykła przejażdżka siedem dyszek. Zaczęło się od oszołoma w oplu, który musiał na mnie trąbić i pokazywać gdzie jest moje miejsce czyli na kilometrowym odcinku zawalonej kamieniami ścieżki rowerowej. (ci kretyni myślą, że jak są w samochodzie i widzą kogoś na rowerze to są nadludźmi a my jeździmy po bułki do sklepu a dlatego na rowerze bo nas nie stać na samochód). Parę kilometrów dalej odkręciła mi się korba i trzeba było zrobić pitstop u kolegi w sklepie./I thought that there wouldn't be anything to write about but I guess that there is always something to write. Today I was supposed to ride a usual circuit of 70kms. The day started with a guy in opel who was hooting at me and showing where my place is, that is on the 1km length dirty cycle lane. (these morons think that when they drive a car they have supernatural powers and we ride a bike just because we can't afford a car and we are obliged to use them to go shopping). A few kms later on my crank unscrewed and I had to stop at my friend's shop to repair it.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz