wtorek, 30 października 2012

wakacje w Turcji

Coś nie mogę się zebrać z napisaniem czegoś. W końcu udało mi się. Siedzę w kafejce w Turcji i postanowiłam, że dam znać co tam u mnie. Jestem tu z Agnieszką. Ona kończy studia a ja relaks. Nawet roweru nie wziąłem, chociaż z tym było najgorzej. Ciężko mi się z nim rozstać nawet na 3 dni a tutaj aż 2 tygodnie. Program zwiedzania nie jest zbyt napięty. Bardziej staram się zbadać tutejszą kulturę, więc oczywiście zacząłem od kebabów, które są wypasione. Była też fajka wodna. Skończyło się na dwóch buchach. Jakoś nie przypadło mi to do gustu. Zawrót głowy i tyle. A co mi jeszcze przypadło: 30 stopni, woda po kiszonych marchewkach, szejki bananowe, prażone słoneczniki, orzechy, ludzie jeżdżący w trójkę na motorach bez kasków... Emocji jeszcze nie koniec :)
wcinam kebabika ze wspomnianą wodą po kiszonych marchewkach i ayranem (kefir)

Agnieszka gra w Tavlę ich narodową grę

już poznałem kumpla na lotnisku w Adanie, Remzi

z wizytą w Pavilly obok Tomka po prawej Niki Terpstra (Fredi) i Justin Jules
na takiej wysokości to już tylko mgła


środa, 3 października 2012

koniec sezonu

No i pięknie mnie urządził mój dyrektor sportowy (były). Nie wiem o co mu chodzi. Jako, że nie chciał mnie wystawić na wyścig więc z Tomkiem się dogadaliśmy, że ja wejdę w jego miejsce. Tomek czuje już się zmęczony a ja mam tendencję zwyżkową. Po czym na dzień do wyjazdu, torba już prawie spakowana  a on do mnie dzwoni, że w moje miejsce wstawia stażystę. Czy to jest normalne? Patrząc na moje zmotywowanie, żeby jak najszybciej wrócić na rower to chyba nie. No cóż, ja już jestem myślami w przyszłym sezonie. Jeszcze chciałbym czerpać przyjemność z jeżdżenia. Widać, że niektórych kolarstwo męczy, ale wtedy trzeba dać sobie z tym spokój, a nie robić fochy.
Parę pozytywów: sezon mimo wszystko zaliczam do udanych, parę fajnych miejsc w klasowych wyścigach, możliwość ścigania się z najlepszymi na świecie, trochę przygód takich jak moje kolano w dwóch częściach no i jest o czym opowiadać. Dobra wracam do formuły 1.
40 calowy telewizor i xbox 360 ratują całą sytuację