poniedziałek, 24 września 2012

sezon dobiega końca

No tak, wszyscy żyją zwycięstwem Gilberta, zresztą ja też, więc co tam GP d'Isbergues czy Tour de Geuvadan, ale jak dla mnie to i tak wrażeń było sporo.
GP d'Isbergues, czyli wyścig rozgrywany na krótkich, sztywnych podjazdach i rancie. Od połowy była taka wyciągara, że ciężko było nawet coś zjeść. Kolano już dobrze dawało radę, ale formy trochę brakowało. W sumie przyjechałem w peletonie. Voecklerowi było mało i przed startem przejechał jeszcze 50km a wyścig liczył sobie prawie 210km.
Tour de Gevaudan, czyli po latach miałem okazję znów pościgać się z Rebellinem. Widać, że jest jak wino. Nigdy nie dałbym mu 41 lat i do tego ciągle ma nogę. Obydwa etapy to cały czas góra, dół, nie wiem czy w sumie było 10km płaskiego. Na drugim etapie podjeżdżaliśmy pod przełęcz Jalaberta czyli tą pod którą wygrał etap w tourze lub tą gdzie w tym roku Sylwas był 7my na Paryż-Nicea. Dojechałem 28my i 3min za Rebellinem czyli widać, że jest progres. Szkoda tylko, że sezon powoli się kończy a forma wyraźnie idzie do góry.
Jedno jest pewne, kończy się przygoda z Veranda Rideau U. Powód jak zwykle podobny czyli brak sponsorów. Trzeba jedynie liczyć na jakiś spektakularny sukces w jednym z ostatnich wyścigów a tych pozostało już niewiele. Prawdopodobnie przez kolejne 2 lata będziemy reprezentować amatorską ekipę, tą w której jeździliśmy do tej pory. Mamy nowego sponsora, pasjonata kolarstwa i fajny program startów z dużą ilością wyścigów 2.2 UCI więc pokazać się będzie można. Ja się jeszcze nie poddaję, dla mnie sezon się nie skończył, a kariera tym bardziej.
Postaram się wkrótce dać pamiątkowe zdjęcie z Rebellinem :)

sobota, 22 września 2012

piątek, 7 września 2012

faworyt na świata

Jakby tu nie napisać. Zwycięstwo Gilberta i już mam mojego faworyta na świata. Ja w tym roku nim nie będę. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę miał jeszcze szansę powalczyć z najlepszymi, już może bez przygód. Noga ma się lepiej. W poniedziałek skończyłem swój pierwszy wyścig po przerwie, na 21 miejscu. Jutro mam kolejny, mniej obsadzony, ale będzie to dobre przetarcie się przed kolejnym tygodniem, który będzie już nieco trudniejszy. Obym nie walczył już o przetrwanie, bo kolarstwo w takim wydaniu to już masochizm.
a w Pavilly upał + 75 stopni